Każdy z nas marzy o własnym mieszkaniu. O miejscu, do którego może wrócić i z całą pewnością powiedzieć, że jest jego. W dodatku często marzymy o dużych domach, najlepiej z ogrodem położonych na przedmieściach albo nowoczesnym mieszkaniu w stanie deweloperskim. Z tego powodu, młodzi ludzie, dopiero co zakładający rodziny i ze stabilnym zatrudnieniem decydowali się na skorzystanie z kredytu na zakup mieszkania. W połowie 2019 roku wskazano, że Polacy w związku z kredytami hipotetycznymi są zadłużeni na prawie 500 mld złotych. To całkiem spora kwota. Jednak wraz z przyjściem długotrwałej pandemii rynek nieruchomości w Polsce trochę się zmienił. Co stało się z cenami mieszkań i czy nadal jesteśmy zainteresowani zadłużaniem się na długie lata?
Rynek nieruchomości w Polsce
Koronawirus spowodował zastój w wielu małych firmach i korporacjach. Zakazy oraz skupienie się jedynie na zaspokajaniu swoich podstawowych potrzeb sprawiło, że przedsiębiorcy chętnie korzystali z pomocy rządowej, wysyłali pracowników na zaległe urlopy, zwalniali, chcąc ciąć koszty, a nawet zawieszali działalność. Gospodarka zaczęła się zatrzymywać, nikt nie skupiał się na myśleniu o tym, co będzie się dziać z nim za kilka czy kilkanaście lat. Najważniejsze stało się tu i teraz. Ucierpiał więc również rynek nieruchomości. Decyzję o kupnie mieszkania na kredyt zaczęliśmy odkładać. Nie będąc pewnym pozycji w firmie i nie mając stabilnej formy zarobków, nie sposób myśleć o zadłużaniu się na tak duże kwoty.
Restrykcje zaczęły pojawiać się także w bankach. Instytucje finansowe zaczęły zaostrzać warunki związane z uzyskaniem kredytu, obawiając się, że mogą na tym stracić, gdy kredytobiorca nie będzie zdolny do spłaty rat. Wcześniej można było liczyć na wkład własny w wysokości 10%, a niektórych przypadkach można było zupełnie wymigać się od wkładu własnego. Dzisiaj nie ma już takiego pomijania. W praktycznie wszystkich placówkach bankowych trzeba liczyć się z wkładem własnym na poziomie minimum 20%, co przy kredycie załóżmy na 300 000 złotych, oznacza wkład w wysokości 60 000 złotych. A to jest całkiem spora suma do uzbierania. I choć stopy procentowe są niewiarygodnie niskie, to nie zachęca to ani banków ani klientów do korzystania z usług kredytów hipotecznych.
Ekonomiści przewidują co może dalej się stać
Wprawdzie od 2012 roku ceny mieszkań nieustannie rosły, teraz istnieje szansa, by się zatrzymały i zaczęły delikatnie spadać. Ma to być jednak zmiana tymczasowa, w kolejnych miesiącach pandemii widać było, że istnieje całkiem spora grupa osób zainteresowana kredytami. Po roku wydatki związane z zakupem własnego mieszkania mają wrócić do normy na skutek powolnego odmrażania gospodarki. Może w ten sposób decydować się będziemy na zakup mniejszych i bardziej przytulnych nieruchomości, których cena jest znacznie niższa. Albo szukać innych, tańszych rozwiązań związanych z budową własnych czterech kątów.
Oprócz słabo działających firm i ograniczenia stabilnych dochodów wśród osób fizycznych, istotną rolę odgrywa umieszczanie nowych ofert na rynku nieruchomości. Jest ono utrudnione w zakresie przedstawienia oferty i obejrzenia mieszkania.